Wiele kobiet, które dowiadują się, że zostaną matkami, doświadcza mieszanych uczuć. Z jednej strony cieszą się, że pod ich sercem rośnie dziecko, a z drugiej strony są zdezorientowane i pełne obaw dotyczących przyszłości. Stres może być bardzo silny i rodzić wiele pytań. Jak przebiegać będzie ciąża? Czy dziecko będzie zdrowe? Jak zmieni się moje cało? Czy będę jeszcze atrakcyjna? Czy nie utyję za bardzo? Kiedy powiedzieć znajomym? Bardzo silne są też obawy narastające w miarę rozwoju dziecka, które szczególnie silnie dotykają pierworódek, czyli kobiet, które będą rodzić po raz pierwszy: czy będę umiała urodzić dziecko?
Poród jest wydarzeniem, które trudno opisać. Matki mówią o nim bardzo różnie. Zazwyczaj wspominają złe doświadczenia, które im się przytrafiły. Mówią o bólu, lęku, samotności. Poród wywołuje więc silny lęk przed bólem i komplikacjami, a nawet śmiercią dziecka. Dodatkowo lawinowy wzrost narodzin przez cesarskie cięcie, który obserwujemy w ciągu ostatnich 50 lat, sprawia wrażenie jakby poród siłami natury był czymś, co kobietom nie wychodzi lub był tą gorszą opcją, w której dominuje ból. Wiele kobiet marzy by załatwić sobie cesarkę. Inne matki przekazują im informacje gdzie łatwiej o taki zabieg i który lekarz chętniej go wykonuje.
Tymczasem poród siłami natury jest czymś, co jest umiejętnością wpisaną w kobiecość, którą kobiecie się zabiera. Świadczy o tym popularne sformułowanie „odebrać poród”. Nadmierna medykalizacja odbiera kobiecie kontrolę nad przebiegiem porodu. Personel medyczny, głównie lekarz i położna, mówią kobiecie co ma robić, kiedy przeć, kiedy leżeć, kiedy chodzić. Zabrania jej się słuchać swojego ciała.
Warto dlatego szukać szpitala, w którym porody się „przyjmuje”. Tam zazwyczaj ważne jest – poza dobrem dziecka – także dobro kobiety. Pozwala się jej mieć przy sobie ważną osobę: męża czy przyjaciółkę, pozwala się jej chodzić i pić. Wraz z nią czeka się na dziecko. Poród siłami natury jest wówczas zjawiskiem naturalnym, pięknym i pozbawionym lęku.